Greenwashing – na czym polega zjawisko „ekościemy”?
Wraz z postępującą modą na życie w zgodzie z naturą przedsiębiorcy coraz częściej zachęcają klientów do nabywania towarów lub korzystania z usług poprzez przedstawianie swojej działalności jako przyjaznej dla środowiska. W wielu przypadkach jest to jednak wyłącznie chwyt marketingowy, a udostępniane przez przedsiębiorcę informacje mają niewiele wspólnego z prawdą. Coraz więcej trudności sprawa klientom rozróżnienie pomiędzy prawdziwym zaangażowaniem w ochronę środowiska a praktykami określanymi terminem „greenwashing” („ekościema”).
Jednym z najpopularniejszych obecnie trendów jest oznaczanie produktów pojawiających się na półkach sklepowych hasłami „bio” czy „eko”, które mają wskazywać na ich naturalny czy też ekologiczny charakter. Jednakże przedsiębiorcy posługują się również innymi metodami, które mają wywołać u klientów wrażenie, że kupując dany towar czy korzystając z danej usługi nie szkodzą oni środowisku.
Jako przykład może posłużyć wprowadzona w wielu hotelach praktyka pozostawiania przez gości zużytych ręczników na podłodze w łazienkach, co stanowi sygnał dla osób sprzątających, że gość życzy sobie ich wymiany. Dzięki temu ręczniki są wymieniane jedynie na życzenie, a nie codziennie, co ma sugerować, że hotel dba o środowisko. W zakresie sprzedaży towarów można z kolei wskazać na umieszczanie na opakowaniach informacji, że produkt nie zawiera konkretnych substancji szkodliwych dla środowiska, podczas gdy w rzeczywistości produkt taki ze swej natury (budowy) nie może ich zawierać lub gdy stosowanie takich substancji jest po prostu zakazane przez prawo.
Problem „greenwashingu”, który można zdefiniować jako wywoływanie u klientów mylnego wrażenia, że oferowane im produkty czy usługi są przyjazne dla środowiska naturalnego, został dostrzeżony na poziomie Unii Europejskiej. Proponuje się wprowadzenie przepisów mających na celu wyeliminowanie tego zjawiska. Miałyby one polegać na stworzeniu systemu klasyfikacyjnego (taksonomicznego), który pozwalałby na odróżnienie przedsiębiorców, którzy rzeczywiście dbają o środowisko, od tych, którzy taką troskę tylko udają.
Należy przypomnieć, że na gruncie prawa unijnego obowiązuje już rozporządzenie Rady (WE) nr 834/2007 z dnia 28 czerwca 2007 r. w sprawie produkcji ekologicznej i znakowania produktów ekologicznych. Tytuł IV rozporządzenia normuje stosowanie terminów, takich jak „bio” czy „eko”, związanych z produkcją ekologiczną, które mogą być używane przez przedsiębiorców tylko po spełnieniu określonych warunków.
Przykładem zastosowania powyższego rozporządzenia jest wyrok polskiego Naczelnego Sądu Administracyjnego z 4 października 2018 r. w sprawie o sygn. akt II GSK 2942/16, w którym uznano, że znakowanie towarów przez producenta rolnego hasłem „eko” jest niedopuszczalne, skoro nie spełnia on wymagań określonych w rozporządzeniu.
Jak wskazano jednak powyżej zjawisko określane jako „greenwashing” obejmuje szersze spektrum przypadków, które nie polegają tylko na używaniu określeń „bio” czy „eko” i nie dotyczą wyłącznie znakowania produktów. Dotychczasowa regulacja okazuje się niewystarczająca, a „greenwashing” postrzegać należy zarówno w kategoriach praktyki wprowadzającej w błąd konsumentów, jak i czynu nieuczciwej konkurencji.